Opinia Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan, Konfederacji Pracodawców Polskich i Związku Rzemiosła Polskiego

Projekt Ustawy Budżetowej na rok 2008 nie został podporządkowany, nawet w sferze deklaracji, naprawie finansów publicznych i ograniczaniu deficytu sektora publicznego. To główny zarzut organizacji pracodawców wobec projektu budżetu państwa na 2008 r.

Jednocześnie, ponieważ projekt Ustawy Budżetowej przygotowany został przez Rząd, który prawdopodobnie nie będzie jej realizował, pojawia się pytanie, czy nowy Rząd będzie chciał wprowadzić autopoprawki do projektu budżetu, a jeśli tak, to czego będą one dotyczyły. Jeśli obniżenia deficytu finansów publicznych poniżej planowanych dzisiaj 28,2 mld zł (Rząd już skorygował wysokość deficytu do poziomu 28,6 mld zł, ale projekt ustawy budżetowej, którą otrzymaliśmy do zaopiniowania zawiera jeszcze deficyt budżetowy w wysokości 28,2 mld zł i do tego będziemy się w naszej opinii odnosić) oraz zmiany struktury wydatków budżetowych w kierunku zmniejszenia transferów socjalnych i wzrostu wydatków prorozwojowych - co wspieramy w przedłożonej opinii. Jeżeli jednak zmiany pójdą w kierunku wzrostu deficytu budżetowego – będzie to rozwiązanie szkodliwe dla gospodarki.

Zdajemy sobie sprawę, że ograniczanie wydatków jest bardzo trudne przy ponad 70% - i ciągle rosnącym - udziale wydatków sztywnych w wydatkach budżetowych ogółem. Z drugiej strony potencjalni zwycięzcy wyborów parlamentarnych deklarują programy obniżania podatków (różne), ale jednocześnie myślą o rozwiązaniach, które albo zwiększą wydatki, albo ograniczą wpływy podatkowe. Oznacza to, że w chwili obecnej nie jesteśmy w stanie jednoznacznie określić kierunku możliwych zmian w Ustawie Budżetowej, nie mamy bowiem informacji o wielu kluczowych dla wpływów i wydatków - tym samym dla deficytu budżetowego - zmiennych. Zakładając jednak, że nowy Rząd nie będzie miał zbyt dużo czasu na fundamentalne zmiany w Projekcie przyjmujemy, że różnice wynikające z tych zmian nie będą dotyczyły podstawowych zasad i parametrów, na których opiera się budżet. Mogą dotyczyć „filozofii” polityki budżetowej, w tym zdefiniowania wejścia Polski do strefy euro jako celu strategicznego. Mogą także objąć wysokość deficytu budżetowego – zmniejszyć go lub zwiększyć. Zwiększenie, z punktu widzenia organizacji pracodawców, byłoby trudną do zaakceptowania zmianą. Tym bardziej, że już sam projekt Ustawy Budżetowej na rok 2008 zwiększa nominalnie o 23,3% wysokość deficytu budżetowego w stosunku do przewidywanego wykonania w 2007 r. i zwiększa udziału deficytu budżetowego w PKB (z 1,9% do 2,2%).

Przedstawiony członkom Trójstronnej Komisji do zaopiniowania projekt ustawy budżetowej na rok 2008 cechuje wiele wad. Najważniejsze z nich to:
1) Brak zachowania zasady ostrożności przy konstruowaniu budżetu;
2) Rosnący fiskalizm państwa;
3) Zbyt optymistyczne założenia dotyczące dochodów podatkowych;
4) (w tym) Zbyt optymistyczne założenia dotyczące wpływów z podatku CIT;
5) Zbyt wysoka dynamika wydatków utrwalająca wysoki poziom interwencjonizmu państwa;
6) Wzrost wydatków prawnie zdeterminowanych (sztywnych) – ograniczenie możliwości wzrostu wydatków prorozwojowych;
7) Wzrost wydatków socjalnych;
8) Utrzymywanie złej praktyki umieszczania „pod kreską” dotacji dla FUS w związku z przekazywaniem środków do OFE;
9) Ograniczanie prywatyzacji kompensowane drenażem zysków przedsiębiorstw z udziałem Skarbu Państwa;
10) Wzrost potrzeb pożyczkowych państwa, a tym samym wzmocnienie efektu wypychania sektora prywatnego z dostępu do kapitału;
11) Zbyt wysoki deficyt budżetowy w okresie dobrej koniunktury gospodarczej;
12) Ekspansywna polityka fiskalna.

Uwagi szczegółowe

Założenia makroekonomiczne
W porównaniu z wcześniej opublikowanymi założeniami, przyjęte założenia różnią się w istocie jedynie lekko obniżoną dynamiką PKB do 5,5% z 5,7% w 2008 roku. Ta korekta nastąpiła w dobrym kierunku, ale jest ona kosmetyczna i przez to zbyt mała. Można uznać, że uwzględnia ona jedynie większą niepewność związaną z dynamiką gospodarki globalnej po zapaści kredytowej. Za taką interpretacją przemawia obniżenie dynamiki eksportu z 9% do 8% w 2008 r. Zaburzenia na światowych rynkach kredytowych nastąpiły w konsekwencji załamania się rynku nieruchomości dla mało wiarogodnych klientów w USA i podwyższonego ryzyka recesji w gospodarce USA. To pośrednio poprzez wpływ na strefę euro mogłoby osłabić koniunkturę w Polsce. Bezpośrednie związki polskiej gospodarki z gospodarką amerykańską (handlowe i finansowe) są zbyt słabe, aby recesja w USA mogła wywołać przyhamowanie tempa wzrostu gospodarczego w Polsce.

Zaskakuje, że w projekcie podniesiono prognozowaną dynamikę popytu krajowego (sumy akumulacji i konsumpcji) do 7,2% z 6,8% w pierwotnej wersji założeń makroekonomicznych do projektu budżetu, w tym dynamikę inwestycji brutto do 14,5% z 14,0% i konsumpcji do 5,1% z 4,7%. Wzrost dynamiki konsumpcji wydaje się uzasadniony z uwagi na wysoką dynamikę płac i boom kredytowy w gospodarce, ale pojawiają się poważne wątpliwości czy trafna jest prognoza, że będzie ona kolejny rok z rzędu zwiększała się wolniej niż PKB. Pouczająca pod tym względem jest historia boomu gospodarczego z II polowy lat 1990, kiedy dynamika konsumpcji na ogół przekraczała dynamikę PKB. Zbyt optymistyczna wydaje się prognoza wzrostu inwestycji brutto w środki trwałe w kontekście tegorocznych i oczekiwanych w ostatnim kwartale 2007 r. oraz w 2008 r. podwyżek stop procentowych banku centralnego.

W rezultacie aktualne jest ogólne pytanie, czy wzrost realnego popytu krajowego nie został oszacowany zbyt optymistycznie. Rekordowo wysoki stopień wykorzystania zdolności produkcyjnych w gospodarce (wg badań NBP) wraz z pojawieniem się wąskich gardeł na rynku pracy sugeruje, że strona podażowa w gospodarce może nie dostosować się do nominalnego popytu dostarczając odpowiednio wyższą produkcję, więc zrównoważenie nastąpi poprzez wyższe ceny i import. W obu przypadkach wzrost PKB byłby słabszy niż przewidywane 5,5%. Dlatego naszym zdaniem przewidywana dynamika PKB powinna być wyraźnie niższa i nie przekraczać 5%. Ministerstwo Finansów powinna bowiem cechować ostrożność przy konstruowaniu budżetu państwa. Dla niego bezpieczną pomyłką jest niedoszacowanie dynamiki PKB i popytu krajowego, gdyż wtedy ekstra dochody ponad dochody przewidywane można przeznaczyć na redukcję wciąż nadmiernego deficytu budżetowego. Nawet po poprawce, założenia dotyczące dynamiki PKB na 2008 r. nie spełniają tego postulatu.

W ślad za dynamiką popytu krajowego podwyższono również tempo przyrostu importu z 11,2% do 12,0% w 2008 r. (zgodnie z logiką, że powinien on rosnąć szybciej wraz z wyższym wzrostem tego popytu). Korekta w górę popytu krajowego kompensuje w dużej mierze korektę eksportu netto (eksport odjąć import) w dół. Już obecnie roczna dynamika importu wg rachunków narodowych przekracza dynamikę eksportu o ponad 4 punkty procentowe w ujęciu rocznym (a nawet o 6,6 punktów w II kwartale br.). Wobec znacznej różnicy stóp wzrostu między Polską, a partnerami ze strefy euro ta różnica może jeszcze się zwiększać, a wtedy ujemny wkład eksportu netto w dynamikę PKB byłby większy niż przewidywany przez Ministerstwo Finansów. To prowadziłoby do redukcji stopy wzrostu PKB.

Ryzyko, że wzrost nominalnego popytu z powodu bardzo wysokiej dynamiki płac i kredytu będzie skutkował wyższą inflacja, nie zostało dostatecznie uwzględnione w projekcie budżetu. Mimo przyspieszenia dynamiki płac w ostatnich miesiącach, zachowano tę samą prognozę stopy inflacji CPI w 2008 r. – 2,3%. Jak można przypuszczać, skłoniła do tego prognozowana lekka aprecjacja złotego oraz założenie przyhamowania dynamiki płac nominalnych w drugiej połowie 2007 r. i w 2008 r., czego przyczyną miałaby być redukcja składki rentowej podwyższająca pracownicze dochody netto. Tymczasem trend dynamiki średniej płacy brutto w ostatnich miesiącach wskazuje, że redukcja składki rentowej nie doprowadziła do spowolnienia tej dynamiki. Rośnie ona nadal, zatem trudno jest oczekiwać, że od nowego rok nastąpi osłabienie trendu wzrostowego. Stopa średniorocznej inflacji konsumenckiej w przyszłym roku ukształtuje się zapewne powyżej stopy inflacji w roku 2007 także z innych powodów. Rosną ceny zbóż na świecie w związku z ich niską podażą. Polska należy wprawdzie do wyjątków, ale arbitraż cenowy w ramach Unii sprawia, że ceny zbóż podniosły się już o kilkadziesiąt procent w porównaniu z rokiem poprzednim, który - jak wiadomo - był rokiem nieurodzaju. Późną jesienią ta zwyżka zacznie przekładać się na ceny mąki, więc ceny pieczywa i pochodnych dóbr zaczną szybko rosnąć. Deflator PKB w 2008 r. miałby wynieść tyle samo ile w 2007 roku - 2,6%. Założenie, że deflator PKB pozostanie bez zmian w latach 2007 i 2008 nie wydaje się realistyczne, kiedy jednocześnie zakłada się wyższą inflację cen produkcji niż w roku poprzednim, a ryzyko trendu wzrostowego inflacji CPI jest bardzo wysokie.

Korekta w górę deficytu na rachunku bieżącym w 2008 r. do 5,2% w porównaniu z 4,7% w pierwotnych założeniach jest logiczną konsekwencją wzrostu prognozowanej dynamiki importu i obniżenia dynamiki eksportu. Według Ministerstwa Finansów to pogorszenie nie powinno zahamować tendencji złotego do aprecjacji, a zatem spodziewa się ono, że średnio w 2008 r. euro będzie tańsze o 2,3%. Oznacza to, że napływ kapitału zagranicznego będzie z nawiązką pokrywał ten niedobór. Gdyby zdarzyła się recesja światowa, której pokłosiem byłoby ograniczenie globalnych strumieni inwestycji bezpośrednich, to złoty mógłby zacząć słabnąć.

Zaniżona wydaje się prognoza stopy operacji rynku otwartego, która w 2008 r. ma wynieść przeciętnie 5,2%. Wobec ryzyka eskalacji presji inflacyjnej bezpieczniejsze byłoby przyjęcie, że stopa ta wzrośnie do 5,50%. Wtedy uniknięto by ryzyka związanego z przekroczeniem przez koszty obsługi zadłużenia zaplanowanej w budżecie kwoty.

Wniosek: przewidywania wzrostu gospodarczego i inflacji wydają zbyt optymistyczne.


Dochody budżetu państwa
W projekcie budżetu przewiduje się, że udział dochodów podatkowych w PKB podniesie się do 18,4% w przyszłym roku z 17,8% w 2007 r. Ten udział zwiększa się od trzech lat świadcząc o tym, że fiskalizm państwa jest coraz większy. Nominalna dynamika dochodów podatkowych ma wynieść 11,9% w 2008 r. wobec prawdopodobnego wykonania budżetu państwa w 2007 roku. Przekroczy ona dynamiki nominalnego popytu krajowego i PKB, które mają zwiększyć się odpowiednio o 10,0% i 8,3%.

W 2007 r. duża poprawa na rynku pracy znalazła odzwierciedlenie w znacznie wyższych niż prognozowane dochodach podatkowych budżetu państwa. Małe są szanse, żeby ta sytuacja powtórzyła się w roku przyszłym, bo przyjmując za punkt wyjścia w projekcie budżetu prawdopodobne wykonanie z roku 2007 założono bardzo wysoki wzrost wpływów podatkowych z uwagi na wysokie wzrosty dochodów z podatków VAT i CIT. W dodatku decyzja Sejmu, podjęta tuż przed jego samorozwiązaniem, o przyznaniu ulgi podatkowej na każde dziecko w wysokości 1145 zł nie została uwzględniona w budżecie, który w ten sposób zostanie pozbawiony ok. 3 mld zł dochodów z PIT. Przedstawiona zatem prognoza dochodów podatkowych i całkowitych w projekcie wymaga korekty w dół o tę kwotę (rząd to rozwiązał inaczej, bowiem deficyt w nowej wersji projektu budżetu wzrósł „jedynie” o 0,6 mld zł, ale ponieważ członkowie TK nie otrzymali nowej wersji projektu budżetu, odnosimy do posiadanych oficjalnie informacji i danych).

Wydaje się ona nierealistyczna także z innych powodów. Jak wspomniano, przyjęto wysokie elastyczności dochodowe z VAT i CIT względem, odpowiednio, popytu krajowego i PKB. Elastyczność VAT względem PKB (o ile procent zwiększają się wpływy z danej kategorii podatku przy wzroście PKB albo popytu krajowego o 1 procent) ma być nawet nieco wyższa niż w 2007 r. Tymczasem na str. 31 projektu ustawy przedstawiono całą listę zmian systemowych, z których powodu dochody z VAT będą niższe niż potencjalne przy obecnych stawkach i nie znajduje się na niej żadne źródło dodatkowych dochodów, które uzasadniałoby podwyższenie relacji dynamiki wpływów z VAT do dynamiki popytu krajowego lub PKB. Pewnym argumentem za wyższą projekcją dopływów z VAT może być redukcja składki rentowej łącznie o 7 punktów procentowych. Pojawią się dodatkowe wydatki konsumentów i firm. Niemniej wzrost tych wpływów o 13,9% w 2008 r. stoi pod znakiem zapytania.

Wprawdzie elastyczność CIT względem PKB ma być niższa niż w 2007 r., ale w 2008 r. w związku z szybszym przyrostem płac niż wydajności pracy pogorszy się zapewne relacja zysków przedsiębiorstw do kosztów. Wątpliwe jest bowiem w świetle doświadczenia z lipca-sierpnia br., kiedy mimo redukcji składki rentowej dla pracowników roczna dynamika średniej płacy w sektorze przedsiębiorstw przyspieszyła, aby obniżka tej składki od stycznia 2008 r. zrekompensowała pogorszenie tej relacji. W rezultacie przewidywany wzrost wpływów z CIT o 15,5% będzie trudno zrealizować.

Realistycznie zaprognozowane zostały, zdaniem Lewiatana, dynamiki dochodów z PIT i akcyzy z tym, że ta ocena w przypadku PIT odnosi się do stanu sprzed skokowej podwyżki ulgi podatkowej na dzieci. Po jej uwzględnieniu dochody budżetu z PIT należy pomniejszyć o 3 mld zł.

Podsumowując analizę dochodów budżetu w 2008 r., skoro prognoza PKB jest zbyt optymistyczna, jej konsekwencją jest zawyżona prognoza dochodów podatkowych. Teoretycznie taki ciąg przyczynowo-skutkowy nie jest konieczny (takich wniosków dostarcza analiza budżetu zeszłorocznego i tegorocznego wykonania, inaczej nie udałoby się uzyskać tak dobrego wyniku deficytu budżetu w 2007 r.). Jednak zasada ostrożności przy projektowaniu budżetu wymaga raczej niedoszacowania dynamiki PKB i tym samym dochodów podatkowych. Tymczasem projekt budżetu państwa na 2008 r. nie spełnia tego postulatu.



Wydatki budżetu państwa

Udział planowanych wydatków budżetu państwa w PKB ma wynieść 22%, podobnie jak w 2007 r. Traktując zmiany tego udziału jako miarę interwencjonizmu państwa można uznać, że nie ulega on zmniejszeniu. Wydatki mają być podniesione nominalnie o 11,4% - po odjęciu wydatków związanych z finansowaniem programów i projektów przy udziale środków pochodzących z UE. W przedstawionym projekcie budżetu resort finansów nie potrafił jeszcze oszacować tych wydatków, dlatego dynamika przedstawiona na stronie str. 1 rozdziału V Uzasadnienia jest podana w błędny sposób - jest odniesiona do poziomu wydatków, które uwzględniają wydatki ze środków unijnych. Jak widać, planowana dynamika wydatków jest bardzo wysoka, praktycznie odpowiada projektowanej dynamice dochodów podatkowych. Konsekwencją tego będzie wzrost deficytu budżetu państwa w porównaniu z prawdopodobnym wykonaniem budżetu w 2007 r. Dynamika wydatków jest tak wysoka, gdyż Sejm i rząd zdecydował jeszcze w sierpniu i wrześniu 2007 r. o znacznym, dodatkowym zwiększeniu wydatków socjalnych zamiast uznać redukcję deficytu finansów publicznych za priorytet gospodarczy. Nie podjęto żadnych prób ograniczenia dynamiki tych wydatków, a konsolidacja budżetu państwa – jedyny rządowy projekt reform budżetowych, który miał przynieść skromne oszczędności - została odłożona w czasie.

Planowany jest znaczny wzrost wydatków prawnie zdeterminowanych (sztywnych) przede wszystkim w następstwie zwiększenia dotacji do FUS o ponad 14,2 mld zł w związku z obniżką składki rentowej oraz przywróceniem corocznej waloryzacji rent i emerytur z dodatkowym jej zwiększeniem o elementem waloryzacji płacowej. Wydatki prawnie zdeterminowane mają wzrosnąć o 14,6%, a ich udział w całości wydatków ma sięgnąć 70,6% wobec 65,5% w 2007 roku. W rezultacie inne wydatki spadną o 9,6%. Pole manewru się skurczy wskutek polityki rządu.

Na pozytywną ocenę zasługuje zwiększenie wydatków rozwojowych budżetu w 2008 r. o 40%, choć pozytywna ocena dotyczy jedynie 1,6% prognozowanego PKB w 2008 r. Ten wzrost ma dotyczyć lądowej infrastruktury transportowej. Prawie trzykrotnie mają wzrosnąć kwoty na inwestycje wieloletnie (głównie szpitale), ale wydatki te są i tak niewielkie (0,3 mld zł), a inwestycje te cechuje przewlekły cykl wykonawczy.

Z uporem godnym lepszej sprawy rząd ciągle umieszcza dotację dla FUS w związku z przekazywaniem przezeń środków do OFE w rozchodach budżetu, czyli „pod kreską” zamiast w wydatkach budżetu państwa. Środki te znajdują się w dziwnej pozycji - „rozdysponowanie przychodów prywatyzacyjnych”, która z tego powodu jest pozycją o dużej wartości ujemnej. Dotacja do OFE ma wynieść blisko 17 mld zł w 2008 roku. Kuriozum polega na tym, że próbuje się rozdysponować coś, co nie istnieje, bo dochody z prywatyzacji są minimalne. Umieszczając dotację do OFE w rozchodach zamiast w wydatkach budżetu, rząd nadal tworzy fikcję, że deficyt budżetowy jest mniejszy o blisko 2% PKB. Dlatego bardziej miarodajną miarą deficytu budżetowego są potrzeby pożyczkowe rządu.

Deficyt budżetu państwa i sektora finansów publicznych

Przewidywany kasowy deficyt budżetu państwa ma wynieść 28,2 mld złotych (2,2% PKB), ale suma ta nie uwzględnia utraty dochodów z tytułu ulgi podatkowej na dzieci (ponad 3 mld zł) oraz całkowitej likwidacji starego portfela emerytur zamiast jedynie częściowej (koszt 1,5 mld zł). W rezultacie niedobór, ceteris paribus, powinien być podwyższony o niecałe 5 mld zł do ok. 33 mld zł (2,6% PKB). Oznaczałoby to, że wzrósłby on o blisko 10 mld zł w porównaniu z oczekiwanym wykonaniem w 2007 r. rzędu 23 mld zł (z 1,9% PKB). Nie jest jasne, czy Ministerstwo Finansów zdoła ograniczyć jakieś wydatki, aby utrzymać deficyt na założonym poziomie, czy zdecyduje się przedstawić skorygowany projekt budżetu, który 30 września br. zostanie skierowany do Sejmu.

W gruncie rzeczy różnica jest tylko ilościowa, natomiast niewiele zmienia się jakościowo, gdyż tak 28 mld zł, jak i 33 mld zł przekracza niedobór z 2007 r., zatem trend redukcji deficytu, trwający od 2005 r., będzie zachwiany. Dzieje się to w okresie bardzo korzystnej koniunktury i jest złym sygnałem. Redukcja deficytu budżetowego ze względu na jego skalę siłą rzeczy musi być głównym sposobem obniżenia deficytu sektora finansów publicznych. Okres bardzo dobrej koniunktury powinien zostać wykorzystany do istotnego obniżenia deficytu finansów publicznych, który jak na tę fazę cyklu koniunkturalnego pozostaje bardzo wysoki (ponad 3% PKB). Tymczasem 2008 r. będzie kolejnym, straconym rokiem pod tym względem.

Będzie to także kolejny rok, kiedy w okresie wysokiej koniunktury prowadzona jest ekspansywna polityka fiskalna, co oznacza, że rząd per saldo będzie kreował w gospodarce dodatkowy popyt. Będzie działo się to w sytuacji, gdy dynamika PKB przekracza dynamikę potencjalną, czyli najwyższą możliwą dynamikę, która nie generuje inflacji. Ekspansywna polityka fiskalna w tym momencie jest równoznaczna z prowadzeniem polityki procyklicznej, a więc takiej, która wzmacnia boom gospodarczy w okresie, kiedy powinna go hamować, aby zmniejszyć ryzyko wzrostu inflacji. W konsekwencji, aby neutralizować ten bodziec, polityka monetarna będzie musiała być w przyszłym roku bardziej restryktywna niż w sytuacji, kiedy prowadzono by twardą politykę fiskalną. Wynikiem będą wyższe stopy procentowe, które będą powodowały wypychanie prywatnych inwestycji i zastępowanie ich rządowymi wydatkami typu konsumpcyjnego. Osłabia to podstawy długotrwałego wzrostu PKB w Polsce.

W rezultacie takiej polityki zbyt wolno obniża się relacja deficytu finansów publicznych do PKB - następuje to wyłącznie dzięki dobrej koniunkturze gospodarczej. Pojawia się zatem ryzyko, że deficyt ten wzrośnie do niebezpiecznych dla stabilności finansów publicznych rozmiarów podczas dekoniunktury.

Mimo planowanego nominalnego deficytu budżetu państwa na poziomie 28,2 mld zł, szacowane pożyczkowe potrzeby państwa w ujęciu netto wyniosą w 2008 r. 45,7 mld zł w wobec spodziewanych 39,2 mld zł w 2007 roku (i prognozowanych 45,1 mld zł w budżecie na 2007 r.). W bieżącym roku obniżyły się one w relacji do planu z ustawy budżetowej, gdyż deficyt okaże się znacznie niższy niż założony. W założeniu więc potrzeby pożyczkowe netto utrzymają się w 2008 r. na wysokim poziomie i o ich kwotę przyrósłby dług publiczny. Wzrost tych potrzeb jest wynikiem nie tylko utrzymywania się wysokiego deficytu sektora finansów publicznych, ale także zaniedbania prywatyzacji. Od 2006 r. plany dochodów z prywatyzacji do budżetu są coraz skromniejsze, a ponadto ich realizacja jest tylko częściowa. Na 2008 r. przychody ze sprzedaży majątku państwowego zaplanowano na 2,3 mld z czego budżet powinien otrzymać 1,7 mld zł. Jednocześnie wpływy z dywidendy od przedsiębiorstw, w których Skarb Państwa ma udziały, mają wynieść 2,1 mld zł. Rząd planując taką strukturę wpływów wyraźnie ogranicza możliwości rozwojowe przedsiębiorstw, w których jest właścicielem lub współwłaścielem.

Wobec dużej płynności na rynkach finansowych rząd nie powinien mieć trudności z pozyskaniem środków tej wielkości bez wywierania zbytniej presji na wzrost rynkowych stóp procentowych. W dodatku spadkowa tendencja stóp procentowych w USA i prawdopodobne, rychłe zakończenie cyklu podwyżek stóp procentowych w strefie euro z powodu zapaści kredytowej na globalnych rynkach, wywołanej kryzysem nieruchomości mieszkaniowych w USA przy jednoczesnym wzroście stóp procentowych w Polsce z powodu wzrostu inflacji, będą zachęcały inwestorów do lokowania wolnych środków w polskie papiery rządowe. Co więcej, jeżeli zwiększyłaby się awersja do ryzyka z powodu niepewności, czy gospodarka USA nie pogrąży się w recesji, bezpieczne obligacje polskiego rządu z ich rosnącą dochodowością stałyby się atrakcyjną inwestycją.
Potrzeby pożyczkowe mogą posłużyć jako przybliżona miara deficytu całego sektora finansów publicznych, gdyż zawierają także finansowanie dotacji do OFE i wydatków na prefinansowanie projektów unijnych, ale nie ma w nich deficytu samorządów i funduszy ubezpieczeń społecznych. Wzrost potrzeb pożyczkowych do 3,6% PKB prognozowanego w 2008 r. z 3,4% PKB w 2007 r. sugeruje, że niedobór całego sektora także ulegnie zwiększeniu. Konieczne jest jednak rozróżnienie. Potrzeby pożyczkowe opisują strumienie pieniężne (deficyt kasowy), natomiast Unia Europejska posługuje się inną metodologią - ESA-95 - która, ujmując bardzo skrótowo, opiera się na dacie zawarcia transakcji. W przedstawionym projekcie budżetu brakuje informacji na temat deficytu i długu sektora finansów publicznych, więc nie możliwości dokonania oceny, czy deficyt liczony według metodologii unijnej, nawet jeśli podniesie się w porównaniu z faktycznym wykonaniem z roku 2007, będzie zgodny ze ścieżką jego stopniowej redukcji zapisaną w aktualizacji Programu Konwergencji z 2006 roku. W 2008 r. deficyt ten nie powinien przekroczyć 3,1% PKB. Na podstawie planu potrzeb pożyczkowych i raczej wyższych deficytów samorządów lokalnych niż przewiduje rząd (w 2006 r. deficyt samorządów wyniósł 0,4% PKB zamiast założonej nadwyżki 0,2%) może okazać się, że ścieżka ta będzie wymagała korekty w górę. Spotkałoby się to z reprymendą Komisji Europejskiej, dla której niezrozumiały byłby wzrost deficytu budżetowego w Polsce w okresie wysokiego tempa wzrostu PKB. Wątpliwe jest zatem, że Polsce uda się zakończyć procedurę nadmiernego deficytu w 2008 r. Raczej zanosi się na to, że w 2008 r. Komisja Europejska zażąda od naszych władz przedstawienia konkretnego programu w trybie nadzwyczajnym, jak zamierzają obniżyć deficyt poniżej 3% PKB.

Analiza projektu budżetu państwa na rok 2008 wyraźnie wskazuje, że rządzący znowu zrezygnowali z naprawy finansów publicznych – nie tylko za sprawą nie zajęcia się przez Sejm mijającej kadencji konsolidacją finansów publicznych, a przede wszystkim ze względu na brak wykorzystania dobrej koniunktury gospodarczej do ograniczania deficytu budżetowego i długu publicznego. W 2008 r., wg założeń, deficyt budżetowy będzie wyższy co najmniej o 5-6 mld zł od przewidywanego wykonania deficytu budżetowego w 2007 r. Grzechów jest znacznie więcej, ale już te przedstawione powyżej wyraźnie wskazują, że celem Rządu nie jest ograniczenie deficytu budżetowego i zmniejszanie tempa wzrostu długu publicznego. Wskazują także na brak jakichkolwiek propozycji zmian systemowych. Dlatego organizacje pracodawców prezentując swoje stanowisko do projektu Ustawy Budżetowej na 2008 r., zwracają po raz kolejny uwagę na potrzebę uporządkowania i ograniczenia wydatków publicznych jako punkt wyjścia do debaty o budżecie państwa na 2008 r.

Warszawa, 24 września 2007 r.