TTIP: wyzwanie i szansa zarazem

Umowa o partnerstwie i inwestycjach transatlantyckich to jeden z najważniejszych projektów realizowanych obecnie w Europie. W dobie zmian gospodarczych, zagrożeń dla spójności europejskiej wewnątrz strefy euro (grexit) oraz poza nią (brexit), niestabilnej sytuacji - właściwie wojny za wschodnią granicą Europy, ogromnej niestabilności w państwach arabskich i związanych z tym zagrożeń terrorystycznych, a także wciąż trwającego boomu gospodarczego w Azji, trzeba działać na rzecz pogłębienia relacji transatlantyckich. Co do tak postawionej tezy zgodzili się wszyscy uczestnicy seminarium "TTIP jako źródło transatlantyckiej przewagi konkurencyjnej" zorganizowane przez europoseł Danutę Huebner i Konfederację Lewiatan, które odbyło się 12 czerwca w Warszawie. W debacie wzięli udział: Jean-Luc Demarty z Komisji Europejskiej, Tony Housh, przewodniczący Rady Nadzorczej Amerykańskiej Izby Handlowej w Polsce, Andrzej Dycha, podsekretarz stanu w Ministerstwie Gospodarki, Izabela Turza, Dyrektor Biura GK Azoty, Henryk Orfinger, prezes Zarządu Grupy Dr Irena Eris i przewodniczący Rady Głównej Konfederacji Lewiatan, Jacek Krawczyk, przewodniczący Grupy Pracodawców EKES, mecenas Adam Kowalczyk z kancelarii Weil, Gotshal & Manges oraz przedstawicielka amerykańskiego parlamentu.  Spotkanie otworzyły wspólnie Danuta Huebner i Henryka Bochniarz, prezydent Konfederacji Lewiatan.


TTIP może mieć charakter zmiany cywilizacyjnej, integracji ekonomicznej na niespotykaną dotąd skalę i zbudowania bloku silnej przeciwwagi gospodarczej dla ekspansji krajów Dalekiego Wschodu. Z drugiej strony jest dla mnie jasne, że po obu stronach Atlantyku będą zwycięzcy i przegrani umowy. Kluczowym zadaniem dla decydentów politycznych powinno być podjęcie szerokiej debaty o skutkach TTIP dla społeczeństwa i gospodarki, wskazywaniu zagrożeń ale i szans, ale bez przekłamywania i nadmiernego optymizmu - podkreśliła Henryka Bochniarz.

Przedsiębiorcy jednoznacznie opowiadają się za negocjacjami. Ale zaznaczając, że kluczowe dla sukcesu i finalnego poparcia umowy jest to, jak skutecznie negocjować będą europejscy negocjatorzy.

Priorytetem polskiego biznesu - poza zniesieniem taryf celnych, już i tak relatywnie niskich - jest ułatwienie dostępu do rynku amerykańskiego poprzez zbliżenie ram regulacyjnych po obydwu stronach Atlantyku. W dłuższej perspektywie nie tylko bowiem obniżenie kosztów eksportu, ale przede wszystkim wzajemne uznawanie uzgodnionych na wysokim poziomie standardów oraz tańszy dostęp do źródeł energii zachęci sektor prywatny do większych inwestycji i wchodzenia na rynek amerykański. Ważne jest obniżenie barier administracyjnych, w tym m.in. wzajemne uznawanie wyników badań klinicznych, zbliżenie systemów specyfikacji technicznej czy ułatwienie dostępu do rynku zamówień publicznych USA.

- Z badań prowadzonych przez Ministerstwo Gospodarki wśród przedsiębiorców wynika, że dla tych mikro - zatrudniających kilka osób - barierą nie tyle są cła, ale istnienie systemu wizowego. Dla większych, zwłaszcza firm przemysłowych, dużą barierą jest różnica cen energii - po rewolucji łupkowej w USA ceny są dwa razy niższe niż w Europie - wskazywał wiceminister gospodarki Andrzej Dycha.

Przedsiębiorcy mają zresztą bardzo konkretne postulaty i widzą szereg wyzwań związanych z podpisaniem umowy, choć różnica w cenach energii jest jednym z kluczowych.

Jak zaznaczył Henryk Orfinger - TTIP dla polskiej branży kosmetycznej nie będzie miał wielu pozytywnych skutków, raczej spowoduje wzmocnienie pozycji wielkich amerykańskich koncernów. Problemem jest zróżnicowanie definicji produktu kosmetycznego w UE i USA, co powoduje, że przedsiębiorcy sektora kosmetycznego w UE nie są w stanie eksportować większości - bo niemal 80% - produktów kosmetycznych do USA. I to się raczej nie zmieni po podpisaniu umowy, bo wymagałoby rewolucji po polskiej stronie (dziś w USA kosmetyki sprzedawane są w aptekach jako OTC, nie w drogeriach jak w Polsce; dostosowanie fabryk i całego procesu dystrybucji wymagałoby od polskich producentów poniesienia ogromnych kosztów).

Podczas debaty mec. Adam Kowalczyk wyjaśniał także nieporozumienia i mity narosłe wokół klauzuli ISDS, która miałaby się znaleźć w umowie. Stwierdził, że to mechanizm, który od lat funkcjonuje m.in. w ONZ i burza wokół jego wprowadzenia do TTIP jest bezpodstawna.

Wszyscy uczestnicy zgodzili się co do tego, że jeszcze wiele pracy przed negocjatorami, ale bilans korzyści i kosztów wynikających z podpisania tego historycznego porozumienia jest dodatni, więc warto pracować nad rozsądnym kompromisem.