Wygaszanie działalności gospodarczej grozi recesją

Dzisiaj premier Mateusz Morawiecki ma przedstawić pakiet działań, które mają pomóc przedsiębiorstwom przetrwać okres epidemii koronawirusa. Poniżej komentarz ekspertki ekonomicznej dotyczący polityki gospodarczej rządu w czasie kryzysu.

Komentarz Sonii Buchholtz, ekspertki ekonomicznej Konfederacji Lewiatan:

 

Ostatnie dni przyniosły intensyfikację pandemii w Polsce i w całej Europie, i kolejne decyzje o charakterze interwencji publicznej. Interwencje na świecie mają niespotykaną skalę. To już może sygnalizować, że sprawa jest naprawdę poważna. Jednocześnie mamy głosy uspokajające, jak głos prezesa NBP Glapińskiego, mówiącego o tym, że recesji w Polsce nie będzie.

Prawda jest niestety bardziej złożona: recesja z dużym prawdopodobieństwem stanie się udziałem polskiej gospodarki, a jej głębokość będzie zależeć od tego, do jakiego stopnia wyłączymy aktywność gospodarczą w obawie przed koronawirusem, i jak długo będzie ten stan trwać. Budowa scenariuszy w tak nierealistycznych warunkach jest niezwykle trudna. Cząstkowymi danymi o sytuacji w gospodarce dysponują jedynie firmy, bo one na bieżąco monitorują sytuacje podmiotów i branż. Z tego też powodu zbieramy dane, analizujemy sytuację i wzmacniamy głos przedsiębiorstw, zanim podjęte zostaną decyzje na szczeblu makro.

Nie oceniając strategii na gruncie zdrowia publicznego, wybrano wariant wygaszenia aktywności gospodarczej. Najpewniej u podłoża tej decyzji leży niedofinansowanie służby zdrowia i ryzyko jej zapaści w chwili wzmożonego zapotrzebowania na kapitał i pracę. To pierwsza lekcja, którą akurat przedsiębiorcy znają od podszewki: bez zasobów nie ma produktu. Niestety, konsekwencją tych ograniczeń jest decyzja o uziemieniu, bardzo radykalna i z definicji prowadząca do recesji. Warto przy tym wspomnieć, że od długości tego wygaszenia będzie zależeć krajobraz po bitwie. Koszty będą rosły nieproporcjonalnie mocno. Stąd też jednogłos ekonomistów, mówiący że wygaszenie aktywności powinno trwać możliwie krótko.

Należy przy tym zauważyć, że to bardzo nietypowy szok, bo uderza w popyt i podaż zarazem. Z jednej strony, ogranicza miejsca nabywania dóbr i usług, okoliczności do robienia zakupów, a swoim pesymizmem i niepewnością wpływa na zmniejszenie skłonności do konsumpcji. Nam, konsumentom towarzyszy strach, który jest zrozumiały, ale jednocześnie zabójczy dla popytu. Z drugiej - zamykając zakłady pracy i przy ograniczonych możliwościach jej świadczenia zdalnie, nie pozwala na tworzenie PKB jak zwykle. Jeśli dodać do tego, że - co naturalne - współczesne zglobalizowane gospodarki nie są przygotowane na tego typu funkcjonowanie (co pokazują choćby niezdywersyfikowane, długie i zglobalizowane łańcuchy dostaw), mamy do czynienia niejako z gospodarką wojenną. Funkcjonowanie w tym stanu rzeczy z możliwie małymi stratami, i wyjście z niego, jest operacją bardzo wysokiego ryzyka.

Zadaniem państwa jest w tych czasach dbałość o zdrowie publiczne, przy jednoczesnym monitorowaniu i prognozowaniu sytuacji gospodarczej. Można wyobrazić sobie bowiem scenariusz, w którym ponosimy ogromne koszty dzisiaj, ale przez nieprzemyślane decyzje koszty będą rozłożone na długi okres i przez to wypadniemy z naszej ścieżki rozwoju.

W tym kontekście niezwykle ważne jest mądre wsparcie przedsiębiorstw. Wbrew temu, co mówią przeciwnicy, nie dlatego, że „korporacje trzęsą politykami". Dlatego, że dzięki hibernacji działalności (w przeciwieństwie do jej zamykania) będziemy mogli je kontynuować z relatywnie mniejszymi kosztami transakcyjnymi, jak tylko otrzymamy sygnały o uruchomieniu się globalnego popytu, a świadczenie pracy i uczestnictwo w procesie zakupów będzie bezpieczne. To w szczególności oznacza utrzymanie ciągłości działalności i ograniczenie spadków zatrudnienia. Być może również przyspieszoną modernizację różnych podmiotów publicznych i prywatnych.

Dobrą wiadomością jest to, że ze skali oddziaływania na gospodarkę pandemii zdają sobie sprawę wszystkie rządy i organizacje międzynarodowe, co skutkuje bardzo szerokim programem stymulacyjnym, którego Polska będzie beneficjentem bezpośrednio i pośrednio. Niewątpliwie będzie to kumulacja środków, których Polska nie otrzymałaby w innej sytuacji. Dodatkowo, postulaty zmian strukturalnych i systemowych w średnim okresie, mogą poprawić pozycję polskich firm, o ile będziemy skutecznymi negocjatorami - ale to pieśń przyszłości.

Zasoby krajowe i wspólnotowe to arsenał nie do pogardzenia. Należy go wykorzystać mądrze. Obok środków skierowanych na walkę z koronawirusem, jest znaczny zasób na przeciwdziałanie trwałemu spowolnieniu gospodarki. Wśród najpilniejszych działań znajduje się utrzymanie płynności podmiotów gospodarczych, bo ona zapobiega efektowi domina w gospodarce, co rząd już zadeklarował. Jest bowiem naturalne, że w sytuacji większego popytu na środki obrotowe, szacujące ryzyka banki powinny być mniej skłonne do ich udzielania, i państwo pełni tu rolę gwaranta. Pilne są również działania na rzecz branż, w których popyt jest teraz zerowy, ale w niedalekiej przyszłości z pewnością taki nie będzie (a już teraz wiemy, że część z tych branż to eksporterzy).

W dłuższym okresie najlepsze działania to takie, które łączą modernizację z rozkręcaniem popytu w gospodarce. Jednym segmentem jest ucyfrowienie (zarówno firm, jak i administracji publicznej) - nie tylko pod kątem pracy zdalnej, ale do zmniejszenia kosztów transakcyjnych procesów administracyjnych. Prawdopodobnie niezbędne będzie również wsparcie nowego zarządzania procesami, które pozwoliłoby zmniejszyć koszty społeczne redukcji podaży pracy (w szczególności, intensywnej podaży pracy. Programy służące wsparciu redukcji godzin pracy zamiast całych stanowisk wprowadziły już m.in. Niemcy i Dania. Tu również narzędziem polityki antycyklicznej mógłby być np. zasiłek dla bezrobotnych - przy założeniu modyfikacji jego formuły. To dość rozsądny postulat, wziąwszy pod uwagę, że środki z Funduszu Pracy były w ostatnich latach wykorzystywane na cele inne niż statutowe.

Odrębnym działaniem jest klasyczny impuls fiskalny. Należy rozważyć zastosowanie programu modernizacyjnych inwestycji publicznych na miarę tego sprzed „Euro2012" - przyspieszyć działania w obszarach energetyki, transportu, infrastruktury cyfrowej, współfinansowanych ze środków wspólnotowych. Sprzyja temu dość liberalna polityka wydatkowania środków UE w dobie koronawirusa oraz obecność programów o niskim stopniu kontraktacji. Taki impuls - już w ramach krajowych procesów gospodarczych mogą przynieść mniej restrykcyjne regulacje rynku produktów, począwszy od zawieszenia zakazu handlu w niedziele.

Państwo ma również ogromną przestrzeń do działań o charakterze niefinansowym lub takich, których cel fiskalny nie jest priorytetem. Jednym z nich jest przegląd procedur, które wymagane są od przedsiębiorców: zapewne tylko nieliczne są bardzo pilne, a gros ma w praktyce niski priorytet lub jest wręcz nieaktualny, a wymagany mocą rozpędu. Teraz jest idealny czas na taki rachunek sumienia. Podobnie, jeśli w dobie gigantycznej niepewności państwo może niepewność ze swojej strony ograniczyć, np. odraczając wdrożenie nowych obciążeń lub zobowiązań wobec przedsiębiorstw i pracodawców, to jest najlepszy moment do tego.

Na tym tle, konwencjonalna polityka pieniężna, jaką uprawia NBP wydaje się mieć ograniczone pole manewru. Jej skutki nie trafią bowiem do przedsiębiorstw, tak jak by tego oczekiwano. Model biznesowy w Polsce obejmuje bowiem tylko w niewielkim stopniu inwestycje finansowane kredytem, a niepewność generalnie nie sprzyja inwestycjom - niezależnie od poziomu stopniu stóp procentowych. Niekonwencjonalna polityka monetarna, w tym tzw. luzowanie ilościowe (QE), o którym sygnał dał wczoraj zarząd NBP, jest działaniem w polskich warunkach bez precedensu, ale stosowanym powszechnie na świecie. Będzie stanowić narzędzie komplementarne dla polityki fiskalnej, dając swobodę rządowi wprowadzania w życie znacznych w skali wydatków publicznych. Obok tego wprowadzono lub dano zielone światło dla wprowadzenia ułatwień przy udzielaniu kredytów przez banki.

Z dużym prawdopodobieństwem przedsiębiorstwa są zaabsorbowane wejściem w tryby gospodarki wojennej. Ale teraz należy również spojrzeć dwa tygodnie naprzód: kształt polityk, które się teraz wykuwają, będzie miał fundamentalne znaczenie dla tego, jak uderzy polską gospodarkę i rynek pracy koronawirus: jak szeroko rozleją się jego konsekwencje, jak dotkliwy będzie dla poszczególnych branż, a przede wszystkim, jak długo zajmie nam powrót do ścieżki długookresowego wzrostu. To jest stawka, o którą gospodarka teraz gra.