Budżet UE. Polska mogła uzyskać więcej
2020-07-23
• Przywódcy 27 państw członkowskich zatwierdzili wieloletni budżet na lata 2021-2027 i Fundusz Odbudowy, które mają w sumie wynieść 1,824 bln euro. Oznacza to nieznaczną obniżkę wieloletniego budżetu UE (Wieloletnie Ramy Finansowe, WRF) zaproponowanego w lutym br. (a w zasadzie już w maju 2018 r.) przez Komisję Europejską z 1,1 bln euro do 1,074 bln euro i potwierdzenie propozycji z maja br. na rzecz funduszu odbudowy (a dokładnie New Generation EU, NGEU) w kwocie 750 mld euro.
• W tym drugim przypadku dokonano jednak istotnego przesunięcia środków z pozycji granty na rzecz pożyczek (z proporcji odpowiednio 500-250 na 390-360 mld euro).
Przede wszystkim trzeba pamiętać o tym, że środki uzyskiwane z Unii w zdecydowanej większości (ca 90-95%) są skutkiem naszej przynależności do niej i uczestnictwa w jej programach, a nie bezpośrednim efektem jakichkolwiek jednorazowych (nawet trwających jakiś czas) negocjacji! Zarówno w przypadku WRF (teraz na lata 2021-27), jak i w ramach specjalnego po-epidemiczno-kryzysowego NGEU, ilość pieniędzy przypadająca na poszczególne kraje wynika przede wszystkim z przyjętych wspólnych dla wszystkich członków Unii kryteriów, a tylko te końcowe kilka procent podlega rzeczywiście negocjacji. No i trzeba podkreślić, że istotny wpływ na obecnie wyjątkowo wysoką całkowitą wielkość rozdysponowanych środków ma wpływ właśnie kryzys po-pandemiczny i spowodowana nim dodatkowa pula środków; inaczej budżet dla Polski na lata 2021-27 byłby z pewnością mniejszy niż w latach 2014-2020 (ca 93 mld wobec obecnych 105 mld euro).
Trzeba też zwrócić uwagę na to, że w roku 2019 składka Polski do UE wyniosła ponad 5 mld euro i w dłuższym okresie będzie rosnąć wraz ze wzrostem poziomu gospodarczego kraju. Zatem w latach 2021-27 może sięgnąć w sumie blisko 40 mld euro (albo i więcej). Wyliczając więc przewidzianą na ten okres sumę uzysku netto dla Polski, kwotę tę należałoby odjąć od uzyskanych już niby na szczycie szacowanych ca 124 mld euro (pomijam pożyczki), a wtedy robi się w sumie raptem ‘tylko' nieco ponad 80 mld euro.
Pozostawienie praktycznie bez mian wysokości środków zaproponowanych w lutym 2020 r. na perspektywą finansową 2021-2027 (1074 mld euro) oznacza - zgodnie z wcześniejszymi szacunkami - zmniejszenie środków dla Polski w porównaniu z bieżącą perspektywą finansową o ponad 20% w zakresie funduszu spójności oraz o około 5% w zakresie rolnictwa. Oznacza to z jednej strony mniej pieniędzy dostępnych na politykę regionalną, a z drugiej czyni zrównanie płatności dla rolników polskich z poziomem płatności dla rolników ze „starych państw" Unii niemożliwym w dającej się przewidzieć przyszłości (pomimo rozpisanego na kolejne etapy projektu stopniowego zmniejszania obecnych różnic o połowę do roku 2027).
Można zatem patrzeć na wyniki szczytu poprzez pryzmat tego czy „butelka jest pół-pełna czy też pół-pusta", ale nie ulega wątpliwości, że w sumie - razem z obydwóch funduszy - uzyskaliśmy (o ile jeszcze to zatwierdzi Parlament Europejski!) więcej pieniędzy niż w okresie 2014-2020. Niemniej, poza zmniejszeniem naszych uzysków w ramach WRF (w stosunku do lat 2014-2020), również z NGEU Polska uzyskała w sumie co najmniej kilka, a zapewne i kilkanaście miliardów euro mniej w postaci grantów niż zostało to zaproponowane początkowo przez Komisję Europejską w maju br.
Na końcowe bezpośrednie wyniki szczytu należy więc patrzeć raczej nie ile Polska zyskała, ale ile - w porównaniu z oryginalną wersją propozycji - straciła w trakcie negocjacji na szczycie, bo nie udało nam się wstępnie proponowanej sumy środków obronić. Stało się tak zarówno ze względu na silny opór grupy państw-płatników netto do budżetu UE, jak również z powodu niewystarczająco mocnej pozycji negocjacyjnej Polski, dodatkowo osłabionej brakiem jej zobowiązań odnośnie realizacji celów klimatycznych do roku 2050, jak również - zdaniem wielu członków UE i samej Komisji (tudzież Parlamentu) - niedostatecznym poziomem praworządności w naszym kraju. Powiązanie przyszłych wypłat środków z przestrzeganiem zasad praworządności uzyskało w dokumencie końcowym szczytu jednoznaczną polityczną aprobatę, nawet jeśli konkretne rozwiązania w tej kwestii mają być dopiero zaproponowane przez Komisję Europejską i dyskutowane na Radzie UE w najbliższych miesiącach.
Nasze bezpośrednie straty poniesione w ostatniej fazie negocjacji dotyczą w szczególności istotnego ograniczenia przewidzianych wcześniej dla nas istotnych środków z funduszu na rzecz sprawiedliwej transformacji energetycznej (głównie dla Śląska), to jest zmniejszenie dostępnej kwoty z 8 do prawdopodobnie 3 mld euro, a ponadto uwarunkowanie uruchomienia 50% tych środków dopiero po akceptacji wspomnianych celów klimatycznych 2050. Niekorzystna jest również rezygnacja UE z proponowanego wcześniej przez Komisję - istotnego dla sektora przedsiębiorstw - Instrumentu Wsparcia Wypłacalności dla firm wartego 26 mld euro (dla całej EU). Nie można też zaliczyć do naszych bezpośrednich zysków ‘zamiany' przynajmniej 10 (a prawdopodobnie nawet kilkunastu) mld euro w postaci grantów dla Polski na potencjalnie dostępne w ramach NGEU niskooprocentowane pożyczki, które trzeba będzie kiedyś oczywiście spłacić.
Do tych wspomnianych strat należy też dodać m.in. lekki wzrost naszej składki członkowskiej w kolejnych latach perspektywy finansowej 2021-27 tylko z tytułu potrzeby pokrycia rosnących rabatów na rzecz krajów-płatników netto do budżetu EU - zostały one pod ich naciskiem zwiększone w sumie o 7,6 mld euro, choć pierwotnie miały ulec zmniejszeniu czy wręcz nawet całkowitej likwidacji!
Co więcej, nie tylko pieniądze z ewentualnych pożyczek z funduszu NGEU trzeba będzie zwrócić w przyszłości, ale prawdopodobnie również te z otrzymanych grantów (poczynając od 2027 roku i w perspektywie 30 lat, ale jednak). Zapewne nie nastąpi to w formie bezpośredniej poprzez odpowiednie zwiększenie składek członkowskich poszczególnych krajów UE w przyszłości, ale pośrednio poprzez zwiększenie dochodów własnych UE w postaci opodatkowania niektórych transakcji (opłat od plastiku, cyfrowych, finansowych, handlu emisjami CO2 itp.) A przecież będzie to także jakiś wkład do budżetu Unii ze strony poszczególnych państw członkowskich, chociażby w postaci rezygnacji z wpływu tych środków bezpośrednio do budżetów krajowych.
Podsumowując więc wyniki szczytu, radość niemalże wszystkich krajów członkowskich (przynajmniej okazywana na zewnątrz) z jego w sumie pozytywnego zakończenia jest zrozumiała - bo się jednak udało porozumieć i jest to istotny impuls dla dalszego rozwoju UE, tak ważny zwłaszcza w okresie pobrexitowym. Ale należy mieć też na uwadze to, że to nie jest jeszcze ostateczne rozwiązanie finansowe. Parlament Europejski ma ważny głos przy akceptacji ram finansowych Wspólnoty i z pewnością zechce odcisnąć swoje piętno na ostatecznym kształcie tego porozumienia. A z tego co ostatnio obserwujemy, nie jest to organ nazbyt entuzjastycznie nastawiony do hojnego (zdaniem wielu, nadmiernie) dotowania rozwoju gospodarczego niektórych krajów członkowskich UE, w tym i Polski, które - jego zdaniem - nie przestrzegają w pełni podstawowych wartości Wspólnoty.
Konfederacja Lewiatan