Projekt ustawy o OZE trzeba jeszcze poprawić

Projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii wprowadza liczne zmiany ważne dla uwolnienia potencjału inwestycyjnego w zakresie OZE oraz ogranicza ryzyka komplikujące funkcjonowanie już istniejących instalacji. Nadal nie jest jednak wolny od wad, które mogą utrudnić, a wręcz uniemożliwić realizację przez Polskę zobowiązań międzynarodowych dotyczących udziału energii ze źródeł odnawialnych w końcowym zużyciu brutto do 2020 r. - uważa Rada OZE przy Konfederacji Lewiatan.

- Kluczowe znaczenie ma wyjście naprzeciw wymaganiom jakie stawiają instytucje finansujące inwestycje w odnawialne źródła energii. W obecnym kształcie projekt ustawy stwarza liczne ryzyka po stronie wytwórcy. W najlepszym przypadku rzutują one na znaczne podniesienie kosztu kapitału inwestycyjnego, a w najgorszym wypadku brak zgody instytucji na finansowanie inwestycji - mówi Daria Kulczycka, dyrektorka departamentu energii i zmian klimatu Konfederacji Lewiatan.

Dotychczasowe doświadczenia zainteresowanych podmiotów po pierwszych aukcjach „testowych" w grudniu 2016 r. oraz w czerwcu 2017 r. wskazują, że niestety najbardziej prawdopodobny jest ten drugi scenariusz.

Rada OZE przy Konfederacji Lewiatan zaproponowała kilka poprawek, które są niezbędne w obliczu pozyskania finansowania zewnętrznego. Chodzi m.in. o likwidację procedury zbędnej weryfikacji przedsiębiorców pod względem sytuacji finansowej przy zmianie formy wsparcia (przechodzących do FiP/FiT ze wsparcia w postaci świadectw pochodzenia), uporządkowanie sytuacji w systemie świadectw pochodzenia oraz odbudowę równowagi między uczestnikami rynku poprzez wprowadzenie minimalnej wysokości jednostkowej opłaty zastępczej czy usunięcie wątpliwości, jakie mogłyby się pojawić w zakresie możliwości swobodnej sprzedaży energii w ramach umów bilateralnych (tzw. korporacyjne PPA), w tym także przez instalacje, którym przysługuje świadectwo pochodzenia lub świadectwo pochodzenia biogazu rolniczego.

Konfederacja Lewiatan