W Polsce przemysł „tylko” rośnie, w UE bije kolejne rekordy

W listopadzie 2017 r. PMI wzrósł do poziomu 54,2 z 53,4 w październiku br. - podał Markit.

Komentarz dr Małgorzaty Starczewskiej-Krzysztoszek, głównej ekonomistki Konfederacji Lewiatan

Listopadowy PMI osiągnął poziom z lutego br. - 54,2. Wyższy był jedynie w styczniu - 54,8. Znajduje się on powyżej granicy 50,0 wyznaczającej dobrą koniunkturę w przemyśle już od 38 miesięcy. Przedsiębiorstwa wskazywały w listopadzie na szybki wzrost produkcji w wyniku wzrostu popytu tak na rynku polskim, jaki na rynkach zagranicznych. Wszystkie pozostałe parametry też są dobre, jednak przy nich pojawia się niestety „ale". Liczba nowych zamówień rośnie, ale wolniej niż w ostatnich 2. miesiącach. Nowe miejsca pracy są też tworzone, ale wolniej niż w poprzednich miesiącach. Firmy kupują więcej surowców i materiałów do produkcji, ale muszą za nie więcej płacić, bo ich podaż jest niewystarczająca. Prognozy na najbliższe 12 miesięcy są dobre, ale najsłabsze od 4 miesięcy.

Tymczasem w krajach strefy euro PMI bije rekordy. W Niemczech osiągnął poziom 62,5 (najwyższy od 81 miesięcy), w Holandii - 62,4 (najwyższy w historii), we Francji - 57,7 (najwyższy od 84 miesięcy), we Włoszech 58,3 (najwyższy od 81 miesięcy), w Hiszpanii 56,1. PMI w Czechach osiągnął poziom 58,5, najwyższy od kwietnia 2011 r. Dane te pokazują potencjał gospodarek UE. Sygnał ważny dla polskiej gospodarki i polskiego przemysłu, bowiem tylko te 6 wymienionych gospodarek to ponad 50 proc. naszego eksportu.

PMI dla polskiego przemysłu na poziomie 54,2, ze wszystkimi „ale" nie jest imponujący. Pojawia się pytanie, czy polski przemysł osiągnął już szczyt swojego wzrostu, czy - dzięki bardzo dobrej koniunkturze w przemyśle europejskim - to może trochę wolniejsza niż gdzie indziej, ale droga na szczyt. Odpowiedź nie jest jednoznaczna. Z jednej strony na pewno możemy liczyć w najbliższych miesiącach na wysoki popyt i na rynku polskim i na rynkach naszych głównych partnerów biznesowych. Z drugiej strony niewystarczająca podaż surowców i materiałów do produkcji, a co za tym idzie ich rosnące ceny, coraz trudniejsza sytuacja na rynku pracy (BAEL-owska stopa bezrobocia wyniosła w październiku 4,6 proc.), a przede wszystkim ciągle słaba skłonność firm do inwestycji ograniczają możliwości zaspakajania tego rosnącego popytu.

Rynek tworzy możliwości rozwoju dla polskiego przemysłu. Pytanie tylko czy będziemy w stanie te możliwości wykorzystać. Odpowiedź tkwi w dużej mierze w rękach rządu i Sejmu. Jeśli dalej rząd będzie proponował, a Sejm akceptował rozwiązania prawne, które zwiększają koszty działania firm i podnoszą ryzyko działalności gospodarczej (zmiany w systemie podatkowym, split payment, zniesienie limitu 30-krotności przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce przy płaceniu składek na FUS, obowiązek tworzenia pracowniczych planów kapitałowych, zakaz handlu w niedzielę, wysokie opłaty za wodę, zmiany w systemie sądowniczym, ....), to przedsiębiorcy nie zwiększą nakładów na inwestycje w stopniu potrzebnym dla sprostania rosnącym potrzebom rynku. Już w tej chwili coraz częściej rozglądają się za możliwością inwestowania poza granicami Polski.

Jeśli dalej rząd będzie proponował, a Sejm akceptował rozwiązania prawne, które zwiększają koszty działania firm i podnoszą ryzyko działalności gospodarczej, to bardzo szybko polska gospodarka wejdzie na ścieżkę znacznie wyższej inflacji, czego przedsmak mieliśmy w październiku, gdy wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych wzrósł r/r o 2,5 proc., czyli znalazł się w celu inflacyjnym. I cały wzrost zostanie przez inflacje zjedzony.


Konfederacja Lewiatan