Polemika z „Polityką”
2008-03-13
W „Polityce” nr 5/2639 z 2 lutego 2008 r. ukazał się artykuł red. Joanny Solskiej pt. „Polski biznes szuka twarzy”. Jego główna teza jest taka, że organizacje pracodawców w Polsce nie reprezentują pracodawców. Wysłaliśmy do redakcji polemikę, jednak w numerze 7 z 16 lutego został zamieszczony zaledwie jej fragment, w dodatku w rubryce Listy. Dlatego prezentujemy Państwu cały nasz tekst.
"Artykuł red. Joanny Solskiej pt. „Polski biznes szuka twarzy” (Polityka nr 5/2639 z 2 lutego 2008 r.), obok prawdziwego opisu bardzo złego klimatu wokół przedsiębiorców w ciągu ostatnich dwóch lat, zawiera zbyt wiele informacji nieprawdziwych, niedopowiedzeń oraz nieścisłości, aby go można było zostawić bez echa.
Nie zgadzam się z główną tezą artykułu, jakoby organizacje pracodawców nie reprezentowały pracodawców. Najważniejszym argumentem przeciwko temu poglądowi jest przywoływany w artykule Pierwszy Kongres Pracodawców (17 stycznia 2008 r.). Na zaproszenie 6 organizacji biznesowych przyjechało do Warszawy ponad 3 tys. pracodawców z całej Polski, z których połowa przyznawała się do członkostwa w strukturach jednego z organizatorów, a wśród pozostałych byli członkowie innych organizacji i liczna rzesza niezorganizowanych. Kongres był pierwszym tak dużym merytorycznym spotkaniem przedstawicieli środowisk biznesu od początku transformacji.
Uczestnicy Kongresu poparli jednoznacznie postulaty środowiska do rządzących, które zostały przygotowane przez organizatorów. W trakcie dyskusji ani w późniejszej korespondencji uczestników z sekretariatem Kongresu nie było ani jednej wypowiedzi, która kwestionowałaby prawidłowość identyfikacji problemów środowiska pracodawców opisanych przez organizatorów w projektach dokumentów Kongresu. Przeciwnie, otrzymaliśmy ogromną liczbę głosów poparcia.
Czy w takim razie uprawniona jest teza, że organizacje pracodawców – organizatorzy Kongresu – nie reprezentują nikogo poza swoimi liderami? Czy istnieją gdzieś w Polsce środowiska, które lepiej opisują rzeczywistość polskiego przedsiębiorcy, lepiej znają jego problemy, lepiej artykułują je w mediach i wobec rządzących, mają lepsze propozycje, jak ułatwić prowadzenie biznesu?
Jest oczywiście prawdą, że duża grupa przedsiębiorców nie jest aktywna w naszych, ani żadnych innych organizacjach. Ale nie dlatego, że źle zajmujemy się ich problemami, tylko dlatego, że nie mają na to czasu lub właśnie dlatego, że oceniają nas dobrze i uważają, że walczymy o dobre regulacje dla biznesu także i w ich imieniu. Ta druga postawa jest bardziej powszechna, niż się może wydawać, o czym wiemy z prowadzonych badań.
Czy organizacja zastygła?
Nie zgadzam się także z tezą red. Joanny Solskiej, jakoby PKPP Lewiatan (podobnie jak inne organizacje przedsiębiorców) była obciążona grzechem pierworodnym, bo powstała jako własność jej lidera, czyli moja, i w tym stanie zastygła. Nie dlatego, że ta opinia bezpośrednio dotyczy mnie i dyskredytuje dziesięć lat mojej ciężkiej pracy, ale dlatego, że krzywdzi członków organizacji, jej ekspertów, a także tych, którzy od lat z nami współpracują i nas wspierają.
Owszem, byłam inicjatorką utworzenia pierwszej w Polsce organizacji pracodawców prywatnych i jestem jej liderem od 10 lat (z tego jestem dumna), ale nie jest ona moją własnością ani też nie jest moim pomysłem na obecność w biznesie. Wręcz przeciwnie, kieruję PKPP Lewiatan społecznie, poświęcając swój czas, pieniądze i, jak trzeba, także urlopy. Władze organizacji są wybieralne i kadencyjne, a o tym, że się ona rozwija, świadczą fakty. Kiedy Konfederacja powstawała, liczyła cztery niezbyt duże związki branżowe, dziś skupia 70 podmiotów i reprezentuje ponad 3 tys. firm. Nie wchodziła w skład Trójstronnej Komisji ds. Społeczno-Gospodarczych, nie była jedynym z Polski członkiem największej organizacji europejskich przedsiębiorców BUSINESSEUROPE ani członkiem BIAC. Dziś należymy do tych struktur i jesteśmy w nich aktywni. Jako jedyna organizacja przedsiębiorców mamy swoje biuro przedstawicielskie w Brukseli, by z bliska wpływać na unijne procesy decyzyjne dotyczące przedsiębiorców.
Mamy za sobą konkretne osiągnięcia na rzecz całego środowiska biznesu, m.in. nowelizację Kodeksu Pracy z 2002 r. na podstawie porozumienia z OPZZ, obniżenie CIT do 19 proc. (efekt porozumienia w ramach KT), liczne wyroki Trybunału Konstytucyjnego z wniosków Konfederacji, w tym w sprawie ustawy dot. odpowiedzialności karnej podmiotów zbiorowych, oprotestowanie prezydenckiego projektu o odpowiedzialności pracodawców za czyny zabronione prawem, który nie został, wbrew temu co pisze red. J. Solska, uchwalony, 7-procentową stawkę VAT na budownictwo mieszkaniowe, własne projekty nowelizacji ustaw (i te uchwalone, jak KSH, i te czekające – nowelizacja VAT i CIT), ustawa o swobodzie działalności gospodarczej, dyrektywa usługowa, która mogła być jeszcze gorsza, gdyby nie upór PKPP Lewiatan i setki opinii do projektów ustaw i rozporządzeń, które z mocy prawa przekazujemy każdego roku do parlamentu. Wszystkie te opinie powstają w konsultacji z członkami Konfederacji, także dzięki ich ocenie skutków regulacji dla prowadzenia biznesu. Wszystkie są dostępne na stronach PKPP Lewiatan, bo organizacja działa transparentnie.
Jeśli dodać do tego ugruntowane już ekspertyzy PKPP Lewiatan, jak choćby „Czarną listę barier rozwoju przedsiębiorczości”, unikatowe badania sektora MSP, badania „Pracujący Polacy”, indeks biznesu, indeks wolności gospodarczej oraz kampanie społeczne inicjowane przez PKPP Lewiatan, jak choćby „Tak w referendum”, „Zmień kraj – idź na wybory”, Kodeks Dobrych Praktyk (dot. spółek giełdowych), popularyzację idei i praktyki społecznej odpowiedzialności biznesu, Centrum Mediacji, Sąd Arbitrażowy, Lewiatan Business Angels, konkurs „Firma równych szans” i dziesiątki innych inicjatyw – trudno się zgodzić z tak surową oceną J. Solskiej, iż PKPP Lewiatan powstała i zastygła. Warto czasami zajrzeć na stronę www.pkpplewiatan.pl
Ilu przedsiębiorców w organizacjach?
Autorka tekstu sugeruje, że działające w Polsce organizacje przedsiębiorców reprezentują bardzo wąską grupę firm. Jeśli analizować tylko podstawowe liczby, to rzeczywiście sytuacja może wyglądać blado. Kiedy jednak wnikniemy w tę rzeczywistość głębiej, uzyskamy obraz nie tylko bardziej plastyczny, ale wręcz zupełnie nowy.
Z półtora miliona aktywnych podmiotów gospodarczych w Polsce połowa to samozatrudnieni i ich obecności w organizacjach raczej trudno oczekiwać. Do PKPP Lewiatan na przykład wręcz nie mogą przynależeć, dopóki nie staną się pracodawcami. Struktura pozostałych firm, które zatrudniają co najmniej jednego pracownika, też jest ciekawa. Dość powiedzieć, że firm zatrudniających powyżej 50 osób mamy w Polsce nie więcej niż 17 tysięcy. Każdy, kto z uwagą obserwuje polską gospodarkę, musi się zgodzić, że dopiero na takim mniej więcej poziomie rozwoju firmy w głowach jej właścicieli może zrodzić się myśl o potrzebie szukania swojej reprezentacji. I tacy przedsiębiorcy tej reprezentacji szukają wielokrotnie częściej niż ci mniejsi.
Sześć organizacji, które 17 stycznia 2008 r. zorganizowały Pierwszy Kongres Pracodawców, reprezentuje łącznie 43 tys. przedsiębiorstw zatrudniających prawie 3,5 mln pracowników, czyli ponad połowę zatrudnionych w sektorze przedsiębiorstw. W kontekście poprzedniej informacji można zaryzykować tezę, że ogromna część – na pewno ponad połowa – większych i świadomych swojej roli w gospodarce przedsiębiorców jednak do organizacji należy.
Joanna Solska wymienia kilku przedstawicieli obecnej pierwszej ligi wielkiego biznesu w Polsce: bracia Krzanowscy, Maciej Duda, Krzysztof Pawiński, Ryszard Florek, sugerując, że ich nie interesują organizacje pracodawców. Otóż 50% z nich, tj. Nowy Styl i Maspex to członkowie związków branżowych PKPP Lewiatan, zaś pozostali współpracują z naszymi agendami. Nie wykluczałabym, że też gdzieś należą.
Kłopot jednak w tym, że myślenie o wielkim biznesie wyłącznie przez pryzmat firm z indywidualnymi właścicielami to anachronizm. Własność w globalnej gospodarce jest rozproszona. Dlatego we władzach PKPP Lewiatan, obok Henryka Orfingera z Laboratorium Kosmetycznego Dr Irena Eris, Wojciecha Morawskiego, twórcy i właściciela firmy Atlantic, Tadeusza Zawadzkiego z Hexeline oraz innych właścicieli firm z sektora MSP, zasiadają prezesi wielkich korporacji: Jan Krzysztof Bielecki z PEKAO SA, Enrico Pavoni z Fiata Auto Poland, Zygmunt Kostkiewicz z Commercial Union, Sławomir Sikora z Citi Handlowy, Marek Sowa z Agory, Tomasz Sielicki z Sygnity, Marek Janicki z Mc Cann-Erickson, Maciej Witucki z TP SA, Wojciech Kostrzewa z ITI i wielu innych. Oni także reprezentują biznes w Polsce, bo ich firmy płacą podatki, zatrudniają pracowników i współtworzą lwią część polskiego PKB.
I zapewniam, że ich rola w naszej organizacji nie „ogranicza się do płacenia składek i figurowania w statystykach, ponieważ o autentycznych wyborach władz nie ma mowy”. Szkoda, że autorka artykułu nie zasięgnęła ich opinii.
W trakcie Pierwszego Kongresu Pracodawców w swoim wystąpieniu powiedziałam, że 98% wszystkich przedsiębiorców w Polsce nie należy do żadnej organizacji. Była to swoista przenośnia, bo precyzyjnych danych nikt nie posiada. Mówiłam o tym w kontekście deficytu kapitału społecznego w naszym kraju, bez którego polskiemu społeczeństwu nie uda się dokonać kolejnego wysiłku modernizacyjnego i dogonić poziomu życia krajów strefy euro. Dziś ekstensywne metody przyspieszania wzrostu gospodarczego nie przyniosą już takiego efektu jak dotąd i trzeba sięgać po narzędzia bardziej wyrafinowane. Jednym z nich jest właśnie budowa kapitału społecznego, którego poziom mierzy się m.in. udziałem obywateli w organizacjach społecznych. Statystyczna większość Polaków, w tym przedsiębiorców, nigdzie nie należy, a jak należy, to nie jest aktywna. To nie oznacza, że nie mamy środowisk, w których wskaźnik zorganizowania i aktywność jest ponadprzeciętna. Dzięki nim nadal wierzę w społeczeństwo obywatelskie w Polsce.
Kto może być w Komisji Trójstronnej?
Joanna Solska stawia w artykule także inne kwestie wymagające stanowczego sprostowania. Jedną z nich jest pogląd, że niezorganizowani przedsiębiorcy „Nie bardzo też wiedzą, dlaczego w komisji trójstronnej pracodawców reprezentują akurat PKPP Lewiatan oraz BCC, czyli osobiście Henryka Bochniarz oraz Marek Goliszewski”. Prawdopodobnie niezorganizowani nie wiedzą, ale tak uważna obserwatorka gospodarki jak red. Joanna Solska powinna wiedzieć i im to wyjaśnić, że w KT pracodawców reprezentują, oprócz wymienionych przez nią organizacji, także Konfederacja Pracodawców Polskich oraz Związek Rzemiosła Polskiego.
Dlaczego właśnie one? I dlaczego w tym gronie nie ma KIG? Wcale nie dlatego, że „Lewiatan i BCC uznały, że ich dwoje (czworo – przyp. HB) wystarczy”.
Zasady uczestnictwa w KT reguluje ustawa z 6 lipca 2001 r. o Trójstronnej Komisji do Spraw Społeczno-Gospodarczych i wojewódzkich komisjach dialogu społecznego, która precyzyjnie określa, że w KT mogą zasiadać organizacje reprezentatywne, czyli spełniające pewne formalne kryteria (zrzeszają pracodawców zatrudniających ponad 300 tys. pracowników, mają zasięg ogólnokrajowy i działają w ponad połowie branż gospodarki narodowej). Każda organizacja, które je wypełni, może się zwrócić do sądu o potwierdzenie jej reprezentatywności, a następnie uzyskać status członka Komisji. W ten sposób już po przyjęciu ustawy o KT dołączyły do jej składu Forum Związków Zawodowych (które red. Solska również pomija) oraz BCC – Związek Pracodawców.
Krajowa Izba Gospodarcza działa w inny sposób – nie jest organizacją pracodawców w rozumieniu ustawy z 23 maja 1991 roku o organizacjach pracodawców. To dlatego KIG nie może być członkiem Komisji, a nie z powodu oporów moich, Marka Goliszewskiego czy kogokolwiek innego. W tym kontekście absurdalnie brzmi argument, że KIG-u nie ma w KT (wiem, że chce stać się również organizacją pracodawców), bo „pulę budżetowych pieniędzy, która państwo przeznaczyło dla uczestników dialogu, można dzięki temu podzielić na dwa (w rzeczywistości na siedem – przyp. HB), a nie trzy…”. Przy tej okazji warto od razu zaznaczyć, że te budżetowe pieniądze dla PKPP Lewiatan, to w latach 2002-2007 w sumie 2 mln zł (od 127 tys. w 2002 r. do 562 tys. złotych 2007, czyli 5 proc. budżetu Konfederacji), za które przede wszystkim przygotowywane są ekspertyzy niezbędne do utrzymania właściwego poziomu merytorycznego prac Komisji.
Trzeba też dodać, że KT to zespół kilkudziesięcioosobowy, podzielony na 9 komisji. Pracują w nich nie tylko Henryka Bochniarz, Marek Goliszewski i szefowie pozostałych organizacji, ale każda z nich ma w Komisji po kilkunastu przedstawicieli. Komisja zajmuje się wszelkimi kwestiami z zakresu stosunków pracy w Polsce, ale także budżetem i w związku z tym praktycznie całą polityką gospodarczą państwa, której budżet jest narzędziem. To oczywiście przede wszystkim od rządu zależy, czy chce brać pod uwagę opinie partnerów społecznych. Poprzedni rząd nie brał i dlatego – śmiem zaryzykować taką tezę – mamy dziś aż tak silne konflikty społeczne.
Podczas Pierwszego Kongresu Pracodawców zapowiedzieliśmy, że podejmujemy prace nad stworzeniem nowej platformy współpracy polskiego biznesu, która będzie w stanie skuteczniej i powszechniej reprezentować nasze interesy wobec rządzących i opinii publicznej. To świetna okazja dla tych wszystkich, którzy czują się niedoreprezentowani, aby włączyli się w budowanie nowej płaszczyzny porozumienia, a następnie byli w niej aktywni. Panią Redaktor Solską zapraszamy do obserwowania tych prac."
Henryka Bochniarz